Zimowy armageddon.

Zima w tym roku dopisuje w mojej okolicy….ale zacznijmy od poczatku.

 

Mieszkam na okolo 1400 mnpm. W dolinie Carson River u podnoza gor Sierra Nevada. Gory te maja to do siebie ze zatrzymuja wiekszosc chmur, sniegu, deszczu plynacego znad oceanu. Dzieki temu warunki pogodowe w dolinie nie naleza raczej do zbyt ekstremalnych.

Tak wygladal najgorszy dzien obecnej zimy przed moim domem:

 

 

 

Ale okolo 30 minut jazdy dalej…i okolo 500 metrow wyzej w tym samym czasie warunki zimowe byly takie:

 

 

 

 

 

 

 

Z taka iloscia sniegu na dachach nie ma zartow…..taka warstwa sniegu wazy sporo i stanowi niemale zagrozenie dla konstrukcji domu.

Tu wspolne odsniezanie domu kumpla:

 

 

 

Nawet okoliczne osrodki narciarskie mialy problem…spadlo tyle sniegu ze musieli odkopywac wyciagi bo czesc z nich znajdowala sie pod gruba warstwa bialego puchu:

 

 

 

 

Po poteznych opadach sniegu nadeszlo kilka dni odwilzy i deszczu….mocnego deszczu…oberwania chmury w zasadzie. Do tego wialy dosc potezne wiatry dochodzace do 90mph w naszej dolinie. Deszcz rozpuscil czesc warstwy sniegu, ziemia w dolinie byla juz i tak dosc mocno nasiaknieta…wszystko to w polaczeniu z silnym wiatrem spowodowalo spore zniszczenia:

Trzy dni powodzi w najnizszych czesciach doliny:

 

 

Tak wygladala glowna droga przez doline:

 

 

 

Wiatr zrywal dachy:

 

 

Przewracal slupy:

 

 

I wyrywal drzewa….niestety my stracilismy jedno z drzew rosnacych przed domem:

 

 

Ale nawet w najgorszym okresie mieszkancy doliny nie stracili dobrego humoru.

 

Tu zaloga sklepu sportowego promujaca produkty ktore mozna u nich kupic:

 

 

Tu jakas rodzinka testujaca kajaki:

 

 

Mimo powodzi, wiatru, polamanych drzew, zerwanych dachow i przewroconych plotow i tak kochamy nasza cicha doline. Gdy mija armagedon widoki nie sa najgorsze: